niedziela, 2 czerwca 2013

Pani Henia i tak dostanie w dupę

Czy zakaz handlu w niedzielę zostanie wprowadzony, czy nie - pani Henia i tak dostanie w dupę. Pani Henia to blisko 50-letnia, była właścicielka małego spożywczaka, który zbankrutował po tym, jak w okolicy powstało nowe centrum handlowe. Obecnie pani Henia pracuje na kasie w pobliskiej Żabce.

W dyskusji o handlu w niedzielę (jestem przeciw) dyskutanci stoją wyłącznie po stronie kupujących, a nie pań za ladą. Argumenty jakie słyszę, to odebranie/ograniczenie prawa do wolności gospodarowania czasem, kryzys - więc argument ekonomiczny oraz fakt, że ludzie tak zasuwają, że nie mają kiedy robić zakupów i zostaje im tylko niedziela (to ostatnie to kompletna bzdura).

W tej sprawie wypowiedział się - a jakże - KK. Rzecz jasna na "nie". Dziś w TV usłyszałem od jednego z liberalnych publicystów, że przecież "katolicy mogą przecież wybrać sobie dzień na robienie zakupów" i nie musi - jeśli chcą przestrzegać prawa kościelnego - być to akurat niedziela. Zakaz handlu nic tu nie zmieni, a "intencje KK w tej sprawie są jasne", w domyśle - nie ma znaczenia czy pani Henia w niedzielę pracuje czy nie. Byle przyszła do odpowiedniej instytucji kościelnej i dała na tacę. Taką placówkę KK zbuduje dla niej nawet w Centrum Handlowym (już są - podkreślił publicysta). O tym, że to katoliccy sprzedawcy będą zmuszeni do pracy w niedzielę, a nie katoliccy kupujący mieć ograniczoną swobodę publicysta nie wspomniał. Co ciekawe, kościół też o tym nie wspomina, a jeśli to robi, to rzadko.

Niektórzy publicyści (chociażby Lis), podobnie jak niektórzy hierarchowie KK zamykają ten temat w politycznych ramach walki o władzę, co sens ma wyłącznie wówczas gdy jest się stroną polityczną jak KK, bo wiadomo - PO słabnie, trza cisnąć. KK jest stroną polityczną. A Lis?

Argument ekonomiczny też średnio do mnie trafia. Jak czytam w prasie - mitem jest teza, że uruchomienie galerii (np. w mieście 40-tysięcznym) to dodatkowe miejsca pracy. Przy okazji otwarcia nowego centrum handlowego w średniej wielkości mieście powstaje około 100 nowych miejsc, ale jednocześnie – zdaniem części ekspertów 150 – 200 znika. Według szacunków Izby Handlowej jedno miejsce pracy w handlu nowoczesnym odbiera 4–5 miejsc pracy w handlu tradycyjnym, o czym w ogóle nie mówi się przy okazji dyskusji o handlu w niedzielę. A szkoda.

– Zawsze, gdy otwieramy swój sklep w centrum handlowym w małym mieście, to ten zlokalizowany np. przy rynku zamykamy. Przestaje być rentownytłumaczy Piotr Nowjalis, wiceprezes zarządu CCC. Potwierdza to Dariusz Pachla, wiceprezes zarządu LPP, podkreślając, że w mniejszych miastach jest w zasadzie miejsce tylko na jeden sklep markowy. W efekcie każda z tych firm zamyka po kilkadziesiąt sklepów w skali roku.

Co w tym istotnie - znane marki mogą zrekompensować sobie stratę sklepem w galerii handlowej, lokalni kupcy już nie. Ich sklepiki nie pojawiają się w centrach handlowych. Mało który zarządca chce gościć taki - mało elegancki i niepasujący do wzorków na ścianie - sklepik, którego i tak nie stać na dostosowanie się do wymogów CH.

Galerie handlowe stały się bezpośrednim wrogiem pani Heni, która uciekając z posady kasjerki w supermarkecie postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce i otworzyć swój minibiznes. Uruchomienie kolejnych dwóch dużych centrów handlowych w jej okolicy oznaczało dla niej po prostu bankructwo i brak środków do życia. Co jej zostało? Pójście na kasy, do Żabki. Czyli praca przez 7 dni w tygodniu.

Zakaz handlu w niedzielę teoretycznie oznaczałby zmuszenie pani Heni do chwili odpoczynku (lub zajęcia się obowiązkami domowymi). Teoretycznie. Bo praktycznie będzie musiała zsuwać i w niedzielę, i w święta. Dlaczego?

W święta objęte ustawowym zakazem pracy, otwarte mogą być te sklepy, w których za ladą stanie ich właściciel lub osoba pracująca na zlecenie. Tego dnia nie mogą pracować osoby z umową o pracę. Gdyby zakazano handlu w niedzielę, ten dzień również traktowano by jak święto.

Jak jednak czytam, szefowie Żabki zmusili ajentów sklepów do tego, by w ten dzień placówki były otwarte na zasadzie - jeśli tego nie zrobią, stracą premie, które - uwaga - stanowią większość ich pensji. Szefowie Żabki obeszli przepisy w taki sposób, że uznali iż właścicielami sklepów nie jest sieć, tylko ajenci, którzy mają sprzedawać towar w Zielone Świątki. Szefowie wpisali do umów z ajentami klauzulę, zgodnie z którą ajenci są zobowiązani do pracy w święta. Sprawa już zajęła się Inspekcja Pracy.

Priorytetem sieci Żabka jest dostępność dla klientów - powiedział gazecie Wyborczej Jacek Spychała z Żabka Polska SA.

Żabka otwiera sklepy w święta, powołując się na wyjątek w ustawie o zakazie handlu w święta. Zdaniem szefów Żabki, zakaz nie dotyczy jej sieci, bo jej ajenci to prywatni przedsiębiorcy, którzy dostają w podnajem w pełni wyposażony sklep razem z towarem. Czyli wg. prawa prowadzą sklep rodzinny.

Pani Henia po nieudanej próbie otworzenia własnego sklepiku spożywczego trafiła do Żabki. Dziś (niedziela) zasuwa do 23.00 i o zakazie handlu w niedzielę może wyłącznie pomarzyć. Nawet gdy taki zakaz ustawowo wprowadzą.

Zresztą czy pani Henia ma czas na marzenia? Raczej patrzy czy jej dupa równo puchnie.


3 komentarze:

  1. zapominamy,że za pracę w niedzielę są płacone nadgodziny lub jest dzień wolny w tygodniu,a co w takim razie z lekarzami,pielęgniarkami ,policjantami ,strażakami-oni też pracują w niedzielę i święta?ich prawo do wypoczynku i kultywowania tradycji rodzinnych nie dotyczy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest w prawie pracy pojecie' praca w ruchu ciaglym" czyli taka ktorej nie mozna przerwac i to sa takie zawody ktore wymieniles.Rozumiem ze twoj mozg tego nieogarnia i wedlug ciebie ludzie powinni ciagle zrec i zaspakajac swoje potrzeby kosztem innnych bez koncz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra - lekarz, policjant, strażak.... a co w takim razie z pracownikami restauracji, barów, pubów, kin, teatrów itd ?
      Rozumiem, że te miejsca w niedzielę też powinni zostać zamknięte, prawda.
      Mnie zastanawia jedno - dlaczego jakiś sklep jest czynny np. od 8 do 22. Akurat do 22 a nie np. do 24, albo do 2 w nocy ?!
      I tu nasuwa się odpowiedz: ktoś to przeliczył i wyszło mu, że nie opłaca się prowadzić sklepu dłużej niż do 21 lub 22
      I podobnie jest z niedzielami - jeśli nie było by klientów w niedzielę, to sklepy nie były by czynne, bo by się to NIE OPŁACAŁO.
      A skoro się opłaca - kapitalizm właśnie na tym polega.

      Usuń